Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 22
Pokaż wszystkie komentarzeWiesz...jak ktoś uważa za turystykę dystanse po 200km dziennie, to niech sobie jedzie po 80/90km/h. Mówię tu o drodze o doskonałej nawierzchni. Dla mnie 120/h to strata czasu, kiedy mam całościowy dystans do zrobienia w granicach 7000km w niecałe dwa tygodnie. Jadąc autostradą jadę 160, gdzieś mając zapachy i tym podobne, bo jeśli jeździsz to sama wiesz, z czym jednostajne wiezienie się hajłejem się wiąże. Poza doskonałymi drogami, prędkość uzależniona jest oczywiście od wielu czynników, tutaj walor turystyczny ma inny wymiar. Więc, jak sama widzisz, dla każdego turystyka będzie miała inne obiektywy - bardzo subiektywne odczucia, które jednak nie upoważniają nikogo do oceny ile i czego ma pod kopułką :p LwG!
Odpowiedzno to jeszcze dodam, do tego co napisałeś kwestie znajomości terenu. Rzeczywiście, jeśli jest się jeszcze w miarę blisko domu, gdzie zna się drogę i okolice, to raczej nie zwracamy uwagi na piękno krajobrazu i zapachy - chcemy po prostu jechać. Sytuacja zmienia się po paruset kilometrach, krajobraz jest inny, coraz bardziej egzotyczne tablice rejestracyjne, po pewnym czasie znaki drogowe wyglądają inaczej, napisy na tablicach drogowych zupełnie dziwnie... aż w końcu wjeżdżasz do krainy, gdzie za każdym zakrętem robisz coraz większe ŁAŁ (przy okazji zaczynasz być już zmęczony). Wtedy prędkość spada i rzeczywiście, fan towarzyszący samemu faktowi jazdy ustępuję miejsca FANowi z tego gdzie się znajdujesz. Ja jestem typem, który swojego bakcyla połknął w Chorwacji, będąc na frajerskich wczasach z biura podróży nie miałem pieniędzy na wycieczki fakultatywne. Zajrzeliśmy wtedy z przyszłą żoną do wypożyczalni motocykli i... zmieniło się wszystko.
Odpowiedz